Stułbia hydra sp.
(Przedruk elektroniczny za zgodą PZA z czasopisma "Akwarium" nr.
3/89)
Stułbia raz jeszcze
Zenon Sosnowski
Akwarystyką zajmuję się od 10 roku życia. Zrobiłem w
międzyczasie dużo błędów, których przyczyną była mała wiedza spowodowana brakiem
fachowej literatury. 30 lat doświadczeń akwarystycznych doprowadziło mnie do kilku
wręcz rewelacyjnych odkryć. Na przestrzeni tych lat starałem się w miarę możliwości
karmić ryby żywym pokarmem. Starałem się, żeby pokarm ten był niejednorodny.
powiłem czasami jednego dnia wrotki, rozwielitki, larwy wodzienia i komara. Byłem
zmuszony pozyskiwać pokarm w kilku stawach. Dziwnym może stać się fakt, że dopiero
ostatnio, a dokładnie późną jesienią 1987 roku zdarzyło mi się razem z planktonem
przynieść do akwarium stułbię i do tego dwa gatunki - stułbię pospolitą i stułbię
zieloną. Sięgnąłem do literatury fachowej lecz zrezygnowałem z pozbycia się stułbii
przy pomocy podanych tam sposobów, gdyż wydały mi się jak nie ryzykowne to zbyt
kłopotliwe, a co najgorsze nie dawały 100% pewności. Najprościej było wyłowić kilka
gatunków ryb, w tym ok. 1000 szt. narybku tęczanki wspaniałej, wyrzucić z kilkunastu
zbiorników 40 gatunków przepięknych, zdrowych roślin, wyrzucić podłoże,
zdezynfekować zbiorniki i zacząć praktycznie od nowa. Wydało mi się to absurdem, a
że wyznaję zasadę, że z każdej najgorszej nawet sytuacji są dwa wyjścia, zacząłem
myśleć nad nowym sposobem pozbycia się tego stworzonka. Spróbowałem najprostszego
sposobu, który dawał gwarancję bezpieczeństwa dla narybku i ryb, a ponadto nie
skazywał moich roślin, zdobytych z trudem i dużym nakładem finansowym na zagładę. W
związku z tym, że temperatura wody w środowisku naturalnym stułbii jest raczej niska,
podniosłem temperaturę wody w zbiornikach do 32°C. Wiedziałem, że taka temperatura
nie wpłynie ujemnie ani na ryby ani też na rośliny, bo niejednokrotnie podczas moich
doświadczeń próbowałem tego. Zawsze ryby jak i rośliny trzymałem w górnym
przedziale temperatury.
Drugim czynnikiem była zwykła kamienna sól kuchenna, którą dawkowałem też
doświadczalnie. Dałem na każde 100 litrów wody ok. 0,5 kg soli. Połączone ze sobą
temperatura i sól podziałały zabójczo na stułbię. Już po k i l k u g o d z i n a c
h stułbia leżała na dnie. Niedowierzając temu nie ruszałem jej ze zbiorników i
obserwowałem przez kilka dni. Nie zauważyłem w ciągu tygodnia aby stułbia się
odnowiła. Zrozumiałem, że tę walkę wygrałem i nie tylko dlatego, że zlikwidowałem
stułbię, ale przede wszystkim dlatego, że nie musiałem pozbywać się roślin i
zaoszczędziłem sobie dużo pracy. Zacząłem też zabezpieczać się przed ponowną
inwazją stułbii. Otóż przynosząc plankton przepłukuję go wodą przefiltrowaną
przez węgiel aktywny po czym przekładam do świeżej wody dodając do niej 1 łyżkę
stołową soli kuchennej i 40 kropli zieleni malachitowej na 10 litrów wody. Jeżeli nie
wykorzystam całego planktonu w ciągu kilku godzin dodatkowo napowietrzam wodę i
plankton dość dobrze przeżywa w tych warunkach do dnia następnego.
Podsumowując chciałbym zachęcić wszystkich kolegów akwarystów do doświadczeń i
eksperymentów, oczywiście z pewną dozą ostrożności. Stosując czasami proste metody
można uniknąć wielu problemów i kłopotów.
Recenzował: dr Henryk Jakubowski
"Akwarium" 3/89