Skrzelopiór białopłetwy Corynopoma riisei (Gill, 1858)
(Przedruk elektroniczny za zgodą PZA z czasopism "Akwarium" nr 5-6/88, 3/88)
Casanova w akwarium
Dagobert Drost
Andrzej Strukowski
W jednym z poprzednich numerów
"Akwarium" opisywaliśmy już przedstawiciela tej arcyciekawej pod
względem zachowań godowych podrodziny Glandulocaudinae. W tym artykule,
utrzymanym w dość pogodnym tonie, chcemy przedstawić następnego. Jeżeli
stadko odprawiających gody Mimagoniates barberi żartobliwie nazwaliśmy
"zespołem pieśni i tańca", to po obejrzeniu kilku spektakli
"erotycznego show" w wykonaniu skrzelopióra białopłetwego, nadaliśmy
mu przydomek erotomana spinningisty. Pragniemy zaznaczyć, że dość istotną
cechą samców poszczególnych gatunków podrodziny Glandulocaudinae jest
to, że na drodze ewolucji zostały wykształcone u nich pomocnicze narządy,
pozwalające na stosowanie wymyślnych technik gry miłosnej.
Każdy gatunek ma odrębny rytuał. Czego też natura nie stworzy! Na takie
pomysły nie stać nawet reżyserów filmów porno, nie mówiąc już o pani Wisłockiej.
Jak wyglądają zaloty naszego tytułowego bohatera? Przed pójściem na randkę
samiec-kochanek musi się wyperfumować. Korzysta z własnej drogerii - gruczoł
zapachowy, znajdujący się u nasady płetwy ogonowej, zaczyna wydzielać wonne
substancje. W naszym odczuciu to może być zapach, który określamy mianem
smrodu, ale dla jego kochanki jest to na pewno miła woń np. firmy "Nina
Ricci". Następnie poddaje się pewnym zabiegom kosmetycznym. Należy to i
owo podkreś lić, wyretuszować, pomalować i wyeksponować.
Samiec skrzelopióra białopłetwego lubi pieprzyki. Okazuje
się, że w trzech erogennych miejscach powstają czarne plamki z białym
punkcikiem w środku (końcówka wyrostka skrzelowego, okolice otworu płciowego
i gruczoł zapachowy). Tak wypacykowany samiec podąża na spotkanie z
oblubienicą.
Dopiero teraz pokazuje, na co go stać! Natura obdarzyła go parą wyrostków
skrzelowych, które umiejętnie wykorzystuje do zwabienia "niewinnej
panienki" w swe sprośne "łapy". Taki wyrostek skrzelowy jest
niczym innym jak dziwacznie skonstruowaną wędką. Z pokryw skrzelowych
odchodzi w tył "wędzisko" grubości ludzkiego włosa, zakończone
poza płetwą grzbietową zgrubieniem, do złudzenia przypominającym rozwielitkę.
W czasie godów samiec zręcznie macha tym ściemniałym zgrubieniem przed
pyskiem samicy i w momencie kiedy zostaje połknięte, w ułamku sekundy następuje
wędkarskie zacięcie i holowanie do możliwie bliskiego zrównania się otworów
płciowych obu partnerów. W razie potrzeby korzysta, jak większość samców kąsaczowców,
z tzw. haczyków partnerskich, umieszczonych na płetwie odbytowej, aby na ten
decydujący akt przytrzymać partnerkę. W tym momencie następuje wyrzucenie
spermatoforu plemników wchłanianych natychmiast przez narządy rodne samicy.
Samce u wszystkich gatunków Glandulocaudinae są urodzonymi erotomanami.
Wcześnie zaczynają, a gdy już zakosztują tego wspaniałego uczucia, jakim
jest miłość, to od świtu do zmierzchu uganiają się za samicami. Jak
przystało na rasowego donżuana, skrzelopiór zmienia obiekty zainteresowania
przy absolutnym braku uczuć opiekuńczo-ojcowskich. Zniewolona samica w samotności
i spokoju składa ikrę, jednocześnie zaplemniając ją zmagazynowaną w
"kapsułkach" spermą. Ikrę przykleja do dolnej strony szerokich liści
roślin: jednak znaczna część opada na dno. Procesy odbywające się w
organizmie samicy są niełatwe do zaobserwowania toteż sama
"technologia" zapładniania ikry jest jeszcze wielką niewiadomą.
Natomiast na pewno wiemy, że jedno wprowadzenie plemników wystarczy samicy na
kilka składań ikry.
Skrzelopiór białopłetwy nie jest zbytnio wymagający jeżeli chodzi o warunki
jakie powinny panować w "porodówce". Wystarczy zbiornik o pojemności
minimum 10 I, napełniony odstaną wodą o parametrach 6-7 pH, twardości ogólnej
2-6°n, temp. 20°-25°C (max), lekko zabarwionej garbnikami i dobrze
przewietrzanej. Po skończonym składaniu ikry w ilości około 300-400 sztuk,
samicę należy wyłowić i przenieść do zbiornika ogólnego. Wylęg larw oraz
czas rozwoju postaci larwalnej uzależniony jest od temperatury. Trwa on średnio
5 dni, po czym należy podawać pierwszy pokarm. Narybek jest bardzo żarłoczny;
karmiąc go 3 razy dziennie, w krótkim czasie doczekamy się dorodnej młodzieży.
Opisując ten zdawałoby się kolorystycznie nieciekawy
gatunek, chcieliśmy odpowiedzieć na często zadawane przez kolegów pytanie,
czy hodowla wyłącznie kąsaczowców nie nudzi nas. Okazuje się, że gdybyśmy
tylko hołubili ryby z tej samej podrodziny Glandulocaudinae, to i tak każdy
nowy gatunek dostarczyłby nam dużo poznawczych wrażeń.
Samce wszystkich gatunków Glandulocaudinae u nasady płetwy
ogonowej posiadają gruczoł zapachowy, ale u Diapoma posiada go również
samica. Cie kawe po co? Po drugie wszystkie samice składają ikrę bez udziału
samca, ale i w tym przypadku istnieje wyjątek. Akwarystom o długim stażu
dobrze znana jest płetwianka Dori (Pseudocorynopoma doriae) która
wyciera się w parze (samiec - samica). Przy tej okazji warto wspomnieć że
samiec płetwianki w czasie godów daje piękny popis swych akrobatycznych umiejętności
- dosłownie stając na głowie.
Samiec Pterobrycon myrnae - posiada za głową dość
długie wiosłowate łuski, które służą mu do podobnych celów, co wyrostki
u skrzelopióra. U obu gatunków, w momencie wyrzutu plemników, samiec tworzy z
płetwy odbytowej rynienkę, dla właściwego ich ukierunkowania. Na marginesie:
podobny "manewr" płetwą odbytową zaobserwowano w czasie tarła u
niektórych drobnoustków i ukośników.
Samce Mimagoniates barberi (gatunek po raz pierwszy
rozmnożony w Polsce) wydają w czasie godów skrzeczące dźwięki (podobnie
jak pozostałe gatunki - nazwanych tak przez Gery'ego "skrzeczących tetr").
Wstępne zaplemnienie i "odroczone" zapłodnienie
oraz złożenie ikry występuje również u niektórych gatunków z podrodziny Tetragonopterinae
np. u tajemniczej Boehlkea fredcuchui i Creagrutus beni.
Przejdźmy do szczegółowego opisu bohatera tytułowego.
Skrzelopiór białopłetwy - Corynopoma riisei (s. Stewardia riisei,
S. albipinnis) pochodzi z Rio Meta w Kolumbii. Pierwszy jego opis pochodzi
od Gilla (1858 r.).
Wielkość 6-7 cm, samce są większe. Odróżnienie płci bardzo łatwe. Samce
oprócz opisanych wyrostków skrzelowych, mają wydłużone płetwy, szczególnie
dolne promienie płetwy ogonowej. Kolor grzbietu jest oliwkowozielony, boki
szarozielone - w zależności od oświetlenia srebrzyste. W czasie godów u samców
płetwy ogonowa i odbytowa są brązowoczerwone, grzbietowa żółtawa.
Wyhodowano również formę albionotyczną, która naszym zdaniem jest mniej
ciekawa.
Skrzelopiór jest typową rybą stadną, towarzyską, bardzo ruchliwą, dlatego
konieczny jest chów większej ilości osobników. Zbiornik powinien być dość
duży (ok. 100 I) konieczna spora przestrzeń do pływania. Ryby najchętniej
przebywają w górnej i środkowej części akwarium. Woda powinna być miękka,
o odczynie lekko kwaśnym lub obojętnym. Temperatura nie powinna przekraczać
26°C. Z karmieniem skrzelopióra nie ma żadnych kłopotów. Zjada wszelki
pokarm żywy: rozwielitki, oczliki, larwy komarów i wodzienia. Chętnie wyłapuje
z powierzchni wody muszki owocowe; ułatwia mu to skierowany ku górze otwór gębowy.
W czasie mrozów, kiedy były trudności ze zdobyciem planktonu, nasze skrzelopióry
bardzo chętnie zjadały płatkowane pokarmy firmy "Tropical".
Skrzelopiór białopłetwy - zanim zniknął z naszych
hodowli (a kiedyś był bardzo popularny) miał opinię ryby podatnej na
choroby, szczególnie na ichtioftiriozę. "Zasłużył" sobie nawet na
nazwę nosiciela "rybiej ospy". Na podstawie obserwacji naszych ryb -
pochodzących z odłowu jak i około 150 sztuk narybku, uważamy tę opinię za
niesłuszną.
Przy zakupie ryb w firmie Heiko Blehera upewniliśmy się,
czy w czasie połowu i transportu nie podawano im środków odkażających. W
dobrej formie wytrzymały kilkugodzinną podróż oraz bez szwanku zniosły
umieszczenie ich, bez kwarantanny, w zbiorniku ogólnym. Zarówno tam, jak i w
kotniku nie stosowaliśmy żadnych odkażalników.
Na zakończenie apelujemy: nie dajmy ponownie zniknąć
skrzelopiórowi, zainteresujmy się hodowaną przed laty płetwianką Doris oraz
starajmy się o nowe gatunki podrodziny Glandulocaudinae.
Recenzował: dr Henryk Jakubowski
"Akwarium" 2/88
Tańczące i śpiewające ryby w akwarium
Jan Rafiński
Starsi akwaryści niewątpliwie pamiętają
rybę, która nosi polską nazwę skrzelopiór (Corynopoma riisei, syn.
Stevardia riisei). Niestety dziś wraz ze zmianą mody - a i akwarystyką rządzi
moda - gatunek ten prawie znikł z akwariów. Niestety, bo skrzelopiór jest rybą
niezmiernie interesującą. Jego polska nazwa związana jest ze szczególnym
wykształceniem wieczka skrzelowego samca. Jest ono zaopatrzone w długi, cienki
wyrostek zakończony buławkowatym zgrubieniem. Samce są też wyraźnie większe
od samic a ich płetwy nieparzyste posiadają wydłużone promienie. Od dawna
podejrzewano, że wyrostek wieczka skrzelowego tych ryb jest jakoś związany z
rozrodem, myślano nawet że służy on przenoszeniu plemników. Dopiero
eksperymentalne badania tureckiego ichtiologa Kutaygila opublikowane w 1958 roku
jednoznacznie wykazały, że struktura ta nie bierze udziału w zaplemnieniu, a
samce, którym operacyjnie usunięto wyrostek wieczka skrzelowego też mogą
zaplemnić samice. Wyniki obserwacji Kutaygila zostały potwierdzone przez
amerykańskiego badacza Nelsona, który dokładnie opisał zachowania godowe
skrzelopióra i kilku spokrewnionych gatunków. Okazało się, że samce w
czasie zalotów demonstrują przed samicą wyrostki wieczka skrzelowego wykonując
nimi różne rytualne ruchy, przy czym buławkowaty koniec wyrostka zabarwia się
na czarno. Samica często próbuje pyszczkiem chwycić koniec wyrostka traktując
go być może jako poruszającą się zdobycz. A więc samiec w bardzo specjalny
i niezwykły sposób przywabia samicę w swoje pobliże. Zaplemnienie jest u
tego gatunku wewnętrzne i zachodzi przez zetknięcie się brodawek płetwowych
w czasie skoku nad powierzchnię wody. Samice znoszą potem bez udziału samców
zapłodnione jaja, przylepiając je pojedynczo lub po kilka na liściach roślin
lub na ściankach akwarium. Jaja mogą być składane przez kilka miesięcy po
zaplemnieniu.
Skrzelopiór należy do rodziny Characidae a w niej do
podrodziny Glandulocaudinae, którą utworzyli Eigenmann i Myers w 1929
r. Do podrodziny tej zalicza się rodzaje Corynopoma, Pseudocorynopoma,
Diapoma, Mimagoniates, Glandulocauda, Hysteronotus, Gephyrocharax, Pterobrycon,
Argopleura, Tyttocharax, Landonia, Phenacobrycon, Acrobrycon,
Xenurobrycon, Planaltina i Lotabrycon, razem około 40 gatunków. Wszystkie
te ryby charakteryzują się tym, że samce posiadają zgrupowanie tkanki gruczołowej
po obu stronach nasady ogona, przy którym występują w różny sposób
przekształcone łuski tworząc kieszonki, rynienki lub inne struktury. Gruczoł
ten najprawdopodobniej wytwarza substancje, które przywabiają samice albo
czynią je skłonnymi do kojarzenia się a zmienione łuski i częściowo
promienie płetwy ogonowej wraz ze specjalnym umięśnieniem stanowią mechanizm
"rozpylający" te substancje w kierunku samicy. Niewiele z tych ryb
hodowano w akwariach, ale wydaje się, że u większości występuje zapłodnienie
wewnętrzne. Wyjątkiem pod tym względem jest Pseudocorynopoma doriae
(zresztą niegdyś popularna ryba akwariowa). Literatura akwarystyczna podaje,
że u gatunku tego występuje zapłodnienie wewnętrzne, ale istnieją niepodważalne
obserwacje (np. wspomnianego już Nelsona), że ryby te składają jaja w
momencie wydzielania spermy przez samca a więc jak w normalnym tarle. Być może
różne populacje tego gatunku różnie się zachowują.
U wszystkich Glandulocaudinae samce są większe od
samic, mają często dłuższe płetwy nieparzyste i są barwniejsze. Taki
dymorfizm płciowy nie jest poza tą grupą częsty w rodzinie Characidae.
Jest on niewątpliwie związany ze sposobem rozrodu omawianych tu ryb. Nelson
dokładnie przebadał zachowania godowe pięciu gatunków Corynopoma riisei,
Pseudocorynopoma doriae, Glandulocauda inequalis, Mimagoniates microlepis i
M. tenuis (dla tych ostatnich używając nazwy Coelurichthys patrz
dalej o nazewnictwie i systematyce). Każdy gatunek ma swój repertuar zachowań.
Samce pływają nad lub pod samicą dokładnie naśladując jej ruchy, pływają
w dół i górę po linii zygzakowatej wzdłuż samicy, pływają dokoła samicy
po torze owalnym, wachlują ogonem w kierunku samicy a samce Corynopoma
prezentują samicy wyrostki wieczka skrzelowego wykonując nimi drgające ruchy.
U Corynopoma riisei i badanych przez Nelsona gatunków z rodzaju Mimagoniates
zaplemnienie następuje w czasie skoku nad powierzchnię wody, u Glandulocauda
inequalis i Mimagoniates barberi dzieje się to chyba pod powierzchnią
wody. Samce z rodzaju Pterobrycon mają podobne wyrostki jak skrzelopióry
ale wyrostki te powstają z przekształconych łusek.
Interesująca jest historia odkrycia ryb z rodzaju Pterobrycon.
Pierwszy gatunek z tego rodzaju, P. landoni, został opisany w 1913 r, na
podstawie jednego samca i dwóch samic złowionych w Kolumbii. Do roku 1967 nikt
powtórnie tych ryb nie znalazł gdy wreszcie złowiono w Kostaryce ryby, których
samce też posiadały łuski przekształcone w długie, na końcu ciemno
zabarwione wyrostki. Gatunek ten opisano jako Pterobrycon myrnae; dziś
ryba ta jest już hodowana w akwariach nawet w Europie, nikt jednak dokładnie
nie zbadał jej zachowań godowych, wiadomo tylko, że samce w czasie zalotów
prezentują samicy wyrostki łusek.
Samce Glandulocauda inequalis wydają w czasie toków
głosy. Autor stwierdził wydawanie głosów także przez Mimagoniates
barberi. Samce .obu tych gatunków podpływają raz po raz pod powierzchnię
wody, pobierają pęcherzyk powietrza, wracają do samicy i towarzysząc jej
wydają krótki 1-2 sek. głos, który u Mimagoniates barberi brzmi jak
bzyknięcie i jest wyraźnie słyszalny. Przy wydawaniu głosu banieczka
powietrza wypływa z pyska lub spod wieczka. Z badań Nelsona nad Glandulocauda
inequalis wynika niezbicie, że wydawanie głosu nie ma żadnego związku z
oddychaniem i wbrew danym, które znajdują się w literaturze akwarystycznej u
gatunku tego nie ma żadnego dodatkowego narządu oddechowego. U Mimagoniates
barberi samce wydają głosy także w czasie walk między sobą.
Samce prawie stale staczają walki z sobą a odłożone
samice bez kłopotu składają ikrę, są więc to ryby bardzo łatwe w hodowli
a przy tym bardzo interesujące. Poza gatunkami badanymi przez Nelsona (praca
jego ukazała się 1964). brak jest danych o zachowaniu innych gatunków, choć
niektóre były kiedyś trzymane w akwariach, np. gatunki z rodzaju Gephyrocharax.
Glandulocaudinae rozmieszczone są bardzo szeroko, od Ameryki Środkowej
po Argentynę i żyją w bardzo różnych środowiskach, stąd ich zróżnicowane
wymogi w hodowli akwaryjnej. Skrzelopiór na przykład jest rybą bardzo
niewybredną i na wyspie Trynidad spotkać go można często w małych
zbiornikach o mętnej wodzie, natomiast gatunki z rodzaju Mimagoniates żyją
w czystych potokach o kwaśnej miękkiej wodzie w południowej Brazylii i
Paragwaju. Gatunki z południowej części zasięgu na przykład Pseudocorynopoma
doriae znoszą dość niskie temperatury i latem mogą być nawet trzymane i
rozmnażane w ogrodowych zbiornikach.
Jak dla wielu innych ryb należących do Characidae
tak i dla Glandulocaudinae brak jest jeszcze dobrej, ustalonej
systematyki, choć ryby te stały się ostatnio przedmiotem nowoczesnych badań
systematycznych. Prowadzą one niejednokrotnie do zmiany nazw. Naukowcy Myeri i
Böhlke część rodzajów należących do Glandulocaudinae umieścili w
odrębnej podrodzinie Xenurobryconini. Najnowsze badania Weitzmana i
Finka opublikowane w 1985 r. umieszczają w podrodzinie Xenurobryconini
rodzaje Xenurobrycon, Tyttocharax, Argopleura, Lotabrycon i nowy rodzaj Scopaeocharax.
Różnią się one od Glandulocaudinae wieloma cechami anatomicznymi, między
innymi inaczej wykształconym gruczołem ogonowym i występowaniem ostrych, stożkowatych
zębów, które u niektórych gatunków wystają z pyska. Niektóre gatunki z
rodzaju Xenurobrycon posiadają znacznie wydłużone płetwy piersiowe.
Wszystkie gatunki z tej grupy to małe ryby, zawsze poniżej dwóch centymetrów.
Akwaryści hodowali dotychczas tylko jeden gatunek, który przez Ladigesa w 1950
r. został opisany jako Microbrycon cochui, obecnie obowiązuje dla niego
nazwa rodzajowa Tyttocharax. Ryba ta była rozmnożona po raz pierwszy
przez Rollofa w latach 50-tych w Manheim. Czy jest jednak dziś w hodowli? Nikt
nigdy dokładnie nie opisał zachowań godowych tej ryby ani innych
przedstawicieli Xenurobryconini.
Nazewnictwo pozostałych Glandulocaudinae jest bardzo
skomplikowane i brak tu miejsca, żeby sprawę tę wyczerpująco omówić. W każdym
razie zgodnie z obecnym stanem badań nie ma podstaw, żeby używać nazwy Coelurichthys
i trzeba ją uznać za synonim Mimagoniates. Rodzaj ten obejmuje gatunki M.
microlepis, M. lateralis (= M. tenuis), M. barberi i M. inequalis.
Ten ostatni to dawna Glandulocauda inequalis, Weitzman i Fink we
wspomnianej już pracy wykazują, że gatunek ten jest bardzo bliski rodzajowi Mimagoniates
i najrozsądniej jest go tam zaliczyć. Ci sami autorzy usuwają też z rodzaju Glandulocauda
gatunek G. terofali i przenoszą go rodzaju Diapoma, tym samym w
rodzaju Glandulocauda zostają gatunki G, melanogenys i G.
melanopleura. Wszystkie te decyzje oparte są na badaniach anatomicznych,
dla większości Glandulocaudinae brak jednak danych o zachowaniach
godowych, które mogą dostarczyć nowych informacji o pokrewieństwach w tej
grupie ryb. I w tej dziedzinie jest duże pole do działania dla akwarystów.
Recenzował: dr H. Jakubowski
"Akwarium" 5-6/88