bo powoduje to utlenianie Fe 2+ do Fe3+ które nie jest przyswajane przez rosliny
Napisałeś to w związku z gotowaniem wody.
i sam sobie poszukaj.. lenistwo ?
Nie lenistwo, ale myślałem, że masz może wiarygodne źródło. Zanim sam się przebiję przez 100 000 linków...
Próbowałem przez chwilę, ale można się załamać. Sami złodzieje na początku tzn. firmy kosmetyczne, medyczne, producenci pokarmów dla zwierząt itp. za grosz nie można im ufać, a między nimi był gość co "leczy' nowotwory jakimś siarczanem. Zgroza.
Ale poszukam.
a są jeszcze nicienie i nie zgodzę sie z tym że kulorzęski wszędzie występują, poprzyj to dowodami skoro tak twierdzisz
A w akwarium nie ma nicieni? Co do kulorzęska, to mam pod ręką książkę dwóch Niemców napisaną z pomocą doktorów z Bawarskiego Krajowego Instytutu ds. Rybactwa, siódme już wydanie więc głupot tutaj raczej nie ma. I oni twierdzą, że
ichtioftirioza (bo tak się nazywa ta choroba od kulorzęska
Ichthyophtiris multifilis) jest chorobą związaną z przegęszczeniem ryb i każą leczyć w zimochowach, gdzie ryba jest zagęszczona (zimochowy wcześniej odkażać), a normalnie dobrze karmić ryby i stosować luźną obsadę i odkażać i wymrażać stawy dopiero zimą. Wnioskuję z całego tekstu, że to nie jest jakiś wielki problem w hodowli, chociaż faktycznie w tekście nie jest napisane wprost jak często występuje kulorzęsek, natomiast choroba została podana jako jedna z 9'ciu chorób najbardziej popularnych.
Niestety, w akwarium nie ma naturalnych warunków i jest przegęszczenie i jest do duży problem akwarystów. Znam trochę hodowców ryb stawowych, obserwuję od powiedzmy 10 lat i nie widzę w kulorzęsku zagrożenia. Powiem mocniej, w jeziorach nie spotkałem się jeszcze z dużym (widocznym) zakażeniem ryby przez kulorzęska, a z tasiemcem wielokrotnie, a obserwuję to od jakiś trzydziestu lat.
U nas (w Polsce) kulorzęskiem zajmuje się prof. dr hab. Jerzy Antychowicz z Instytutu Weterynarii w Puławach.
Profesor się bardzo udziela w różnych w hodowli ryb, jak i w akwarystyce.
Wysłałem zapytanie do Profesora, zobaczymy czy odpisze i co odpisze.
Przykład artykułu:
http://users.interblock.pl/~fotoakwarium/archiwum/a109/a109,7.htmlPan Profesor odpisał:
"Witam,
Bardzo interesują mnie fotografie kulorzęska w skórze skrzelach ryb
jeziorowych i rzecznych. Podejrzewam, że w środowisku naprawdę
naturalnym inwazja kulorzeska przybierać może jedynie postać
bezobjawowego nosicielstwa. Ryby dzikie trafiają do badań bardzo rzadko
a i to są to ryby zwykle z gęsto zarybionych zbiorników zaporowych i
stawów wędkarskich. Kulorzęsek był problemem u karpi w
stawach-zimochowach w okresie ciepłych zim i na wiosnę; obecnie spotyka
się go u tych ryb rzadko. Lokalnie kulorzesek wywołuje dosyć duże straty
w superintensywnej hodowli pstrąga i od czasu do czasu u ryb
niedoświadczonych hodowców akwarystów.
Pozdrawiam
Jerzy Antychowicz"
Czyli jakie wnioski? Kulorzęsek zaraża w mocno zagęszczonych zbiornikach, a normalnie nie jest problemem. Natomiast pierwotniak występuje powszechnie, w jakim zagęszczeniu, tego nie wiemy.
nie nie wierzy się ale po co sie męczyc i wozic wodę z niewiadomego źródła jak mozna mieć coś co nie jest gorsze bez wysiłków
Ja nie neguję, że "z kranu" woda nie nadaje się do akwarium, w wielu miejscowościach jest to woda głębinowa oligoceńska i takiej wody, to aż żal do akwarium czy do mycia się, ale są też miasta, gdzie woda jest tragiczna. Kiedyś taka była w Warszawie, czy Zielonej Górze; nie wiem, jaka jest teraz, ale np. ostatnio piłem wodę w Poznaniu, to była tragedia, psu bym nie nalał do miski. Wodę z wodociągów też wypada badać.
W żadnym wypadku do akwarium nie na daje się woda ze stawów czy to z wiosek, czy stawów hodowlanych, bo albo tam spływają wody powierzchniowe z pól i z dróg, obejść itp, albo woda jest specjalnie nawożona np. obornikiem, gnojowicą, żeby uzyskać większą produkcję. Woda ze studni to też jest duże ryzyko, przeważnie nie nadaje się ze względu na zanieczyszczenia komunalne, nawozy, metale ciężkie, chociaż mogą się znależć odludne miejsca, gdzie taka woda ze studni będzie bardzo dobra. Zdarza mi się pić taką wodę choćby w naszym Beskidzie Niskim. Czesi myśleli, że mają bardzo dobre wody powierzchniowe, a gdy im Amerykanie z 10 lat temu zrobili badania, to się okazało, że tej dobrej wody to jest tylko koło 40%.