Jedną bocję dostałam z akwarium, drugą kupiłam ok. 1,5 - 2 miesięcy temu.
Niestety dziś skalar padł w ogólnym akwarium. Zaczął pływać przy powierzchni, rozpaczliwie łapał powietrze, był wypychany przez powietrze, gdy podpływał do kostki napowietrzającej. Na koniec pływał do góry nogami ze skrzelami przy powierzchni, ale oddychał. Nie wiem, co mam o tym myśleć, ale ściągnęłam znajomego (pisałam o nim wcześniej na tym lub w innym temacie) i kazał dobić rybkę by nie cierpiała. Poprosiła o to męża, ale nie wiem czy dobrze zrobiłam, mam ogromne wyrzuty. Znalazłam też martwego glonojada (a podobno te rybki, jak mi powiedziano, są niezniszczalne i trzeba mieć "talent" by padły. Bardzo mi przykro z tego powodu.
Jestem przerażona tym, że prętniki szaleńczo ocierają się o roślinki. Boję się, że doprowadziłam do tego, że skalar przeniósł chorobę na inne rybki. Drugi skalar znowu ma śluzowate odchody. Teraz już nie wiem, co mam robić. Tak bardzo się cieszyłam, że już wszystko jest ok. Wiem, że jako początkująca popełniam błędy, ale starałam się słuchać rad, a nie byłam w stanie uzyskać odpowiedzi (co jest zrozumiałe) natychmiast, gdy nie wiedziałam co robić dalej.
Wiem, że zadaję tu masę pytań, ale zależy mi na tych rybkach. Jeśli ktoś czyta to co teraz napisałam to bardzo proszę o w miarę szybką radę. Jeśli zrobiłam wcześniej jakiś błąd, powiedzcie mi kiedy. Pewnie należy mi się niezły ochrzan, ale szczerze starałam się Was słuchać.
Podejrzewam, że źle oceniłąm stan zdrowia skalarów i zbyt szybko przeniosłam je ze szpitala do ogólnego zbiornika.
Ale teraz proszę, pomóżcie mi znowu, bo nie chcę stracić innych rybek.
(zgodnie z aktualnym stanem zmieniam skład akwarium w opisie profilu)