Kurde, szkoda dziada. Ta 4 loricaria przeżyła, czy obydwa zwierzaki zginęły?
Czwarta loricaria to ta ryba której ogon wystaje z pyska buszowca.
Ona padła nawet wcześniej od buszowca.
Wiedziałem, że buszowce są ciekawymi rybami, ale aż na takie akcje nie liczyłem. A swoją drogą to żarcie sumowatych widać jest niebezpieczne. Nie dość, że mają kolce, to jeszcze zbrojnikowate przyssawkę.
Wydaje mi się, że właśnie tym kolcem ryba zahaczyła i nie można było ani w jedną, ani w drugą stronę tego ruszyć.
Ja ciągle zastanawiam się jak łeb loricarii wyszła od wewnątrz przez skrzelo buszowca (ostatnie zdjęcie). Myślę, że gdyby nie to, loricaria zostałaby po prostu zjedzona.
Na innym forum gość kilka dni temu opisywał welona, który zeżarł kiryśnika. Ponad dobę pływał z kiryśnikiem w pysku, który mu utknął i w żadną stronę nie mógł się go welon pozbyć. W końcu ręcznie usunął martwego suma. O tyle dobrze, że welon przeżył w odróżnieniu od buszowca.
Sam się zastanawiałem nad natychmiastowym odłowieniem buszowca, ale uznałem, że nie ma to sensu gdy zobaczyłem ten łeb wystający ze skrzela.
No i ryba bardzo szybko zeszła. 10-15 min i było po niej.
Odłowiłem ją zaraz po zejściu i jeszcze przed zrobieniem zdjęć starałem się wyrwać loricarie z pyska buszowca i nie dało się – ryba mocno się zaklinowała.
Mój zbiornik już wystartował, tyle, że główne zielsko mam mieć na początku przyszłego tygodnia. Kupiłem koszykowe emersy, więc nie powinno być problemów z aklimatyzacją.
No to czekam na aktualizacje Twojego wątku.
Rozumiem, że cały projekt będzie pozbawiony jakiejkolwiek obsady?
Czyli nie możesz dokładać nic co zmieści im się w pysku, zachowała się rybka jak na drapieżnika przystało i chciała zapolować, jakby miała te 12-15cm to pewno dałaby radę
Ja tam do buszowca pretensji nie mam. To zawsze jest ryzyko gdy wpuszczamy nowe ryby do zarybionego zbiornika, szczególnie z drapieżnikami.
Loricaria jest bardzo szybka – byłem pewien, że przez burzowcami da rade uciec. Tyle, że buszowce wzięły loricarie sposobem. Upatrzyły sobie jednego osobnika po czym podpływały całą ekipą. Loricaria uciekała dopóki miała siły. Gdy osłabła, została zjedzona.
Jako ciekawostkę dodam, że zawsze atakował największy z burzowców.
Wyglądało to dosyć komicznie. Jeden z nich zawisał jak liść nad ofiarą i powoli się skradał, drugi robił to samo tylko od dołu, dwa pozostałe z boku. No i skończyło się tak jak skończyło.
Po zejściu największej ryby, pozostałe straciły zainteresowanie ostatnią żywą loricarią.
Może to jest bodziec do zmian w zbiorniku?
Taka myśl też przeszła mi po głowie.
Ktoś chce kupić buszowce?