Tarło bojowników
ROZMNAŻANIE BOJOWNIKÓW SYJAMSKICH (Betta Splendens)
Praca na V Konkurs akwarium.net.pl Autor: Raffy
Moje początki w rozmnażaniu bojowników były trudne, gdyż po dłuższej przerwie prawie wszystko zapomniałem o tej technice rozrodu u tych ryb. Powstawały różne problemy w rozmnażaniu, najczęściej jednak samce często nie chciały budować gniazda, albo samice były niegotowe do tarła. Wpuszczałem często niezapoznaną ze sobą parkę prosto do tarliskowego, co jest dużym błędem gdyż samiec wybuchał z agresji i poturbowane ostro samice nie chciały do tarła podejść. Po dwóch nieudanych próbach rozmnażania tych ryb, gdzie wpuszczałem od razu parkę
do tarliskowego, gdzie jedna z samic odniosła poważne rany i nie przeżyła, więc postanowiłem zrobić sobie przerwę na kilka dni w próbach rozmnażania Betta Splendens.
Wtedy zagłębiłem się w literaturę akwarystyczną dotyczącą ich rozmnażania, i wtedy się zaczęło... Dowiedziałem się wielu cennych rzeczy ze starej literatury w latach 50 ubiegłego wieku m.in. że ryby zapoznaje się ze sobą w oddzielnych pojemnikach, że przed tarłem co najmniej 2tygodnie obficie karmić tarlaki żywymi pokarmami, a także ze samicę się wpuszcza do samca, gdy ten ma już jakieś gniazdo, i to ze samica musi być dojrzała i wykazywać zainteresowanie samcem.
I wtedy postanowiłem podjąć trzecią próbę, wybrałem dzikiego samca, pierwotnego typu (krótkopłetwy o dzikim ubarwieniu), oraz białą połyskującą na niebiesko samiczkę. Ale niestety, wpuściłem parkę od razu do tarliskowego, co spowodowało ze tarło przedłużyło się o kilka dni gdyż samiec musiał zapoznać się z nowym terytorium i wybrać sensowne miejsce do budowy gniazda. Następnie samiec miał straszne problemy w budowaniu gniazda, gdzie bąbelki od razu się rozpadały po tym jak je wydmuchiwał. Załamany jeszcze raz zacząłem pogrzebać w starszej literaturze, i znalazłem radę, że wodę najlepiej zmieszać przegotowaną z kranówą w proporcji 1:1.
I wtedy się działo, samiec po 3 dniach zaczął budować w końcu jakieś stabilne gniazdo,a samica wykazywała spore zainteresowanie samcem, gdyż podpływała do niego i go lekko szczypała. Samiec postanowił gniazdo zbudować pod pływającym liściem paprotnicy w formie pływającej,i po 2 dniach zaczęło się tarło.
Niestety kolejny pech, samica nie złożyła ani jednej ikry a samo tarło trwało 5 godzin (zwykle 2godziny trwa), wtedy ryby były dosyć wyczerpane a ikry jak nie było i tak nie ma. Parkę oddzieliłem, samica poszła do ogólnego akwarium, a samiec do swojego boksu. Jeszcze tego samego dnia poszedłem do sklepu zoologicznego i ujrzałem pięknego samca w kuli, gdzie zbudował spore i potężne gniazdo, jego zakup okazał się strzałem w dziesiątkę!!! Po wpuszczeniu go do tarliskowego od razu zaczął budować gniazdo, natomiast samica nie była tym razem z samcem, tylko była oddzielona obok, żeby ryby się widziały ale nie miały możliwości sobie przeszkadzać. Samiec stroszył się do niej przez szybę, a ona do niego się stroszyła po czym samiec natychmiast wracał do budowy gniazda. Parka w tym czasie była obficie karmiona larwami komarów, i tak się zapoznawały ze sobą a gniazdo rosło w szybkim tempie. Po trzech dniach wpuściłem do samca samiczkę koło 17:00, wtedy samiec dawał jej niezłe baty i się ukrywała przed nim pod liśćmi dębu, ale z godziny na godzinę samica grubiała z ikry w oczach. I w końcu się zaczęło!!! Następnego dnia rano ok. godz. 10:00 parka zaczęła się wycierać, samica podpływała do samca, pod gniazdo z przechyloną na dół głową, jakby ukazywała samcu swoją uległość. Samiec jednak nadal ją atakował, ale jednak ona wracała ciągle i ryby zaczęły się wycierać. Samiec owijał swoim ciałem delikatnie wokół samicy, gdy ta leżała do góry brzuchem pod powierzchnią wody. Po kilku miłosnych uściskach zaczęła z samicy wypadać pierwsza ikra, i potem po każdym uścisku było coraz więcej ikry, naraz wypadała nawet do 10-15szt., byłem trochę tym zaniepokojony bo przy takiej dużej ilości składanych naraz ikry, część mogła być niezapłodniona. Ale moje obawy później okazały się bezpodstawne. Samiec po każdym uścisku samicy zbierał ikrę do jamy gębowej, starał się nie przeoczyć żadnego jajeczka i przeczesywał dno akwarium w poszukiwaniu ikry. Następnie wkładał zebraną ikrę do gniazda, po czym dalej wycierał się z samicą.
Tarło trwało koło 2 godziny, gdy samicy skończył się zapas ikry to została brutalnie przez samca zaatakowana jako intruz, ta musiała znów przed nim uciekać jak jeszcze przed tarłem. Wtedy uznałem, że rola samicy już była skończona, gdyż u bojowników samice w rozrodzie ograniczają się tylko do złożenia ikry, ale podobno mogą także opiekować się potomstwem w razie utraty samca. Zostawiłem wtedy samca z ikrą w akwarium tarliskowym, on stale poprawiał gniazdo, ulepszając je, a także nawet przenosił ikrę w inne, bezpieczniejsze wg. niego miejsce.
Po 40 godzinach wylęgły się pierwsze młode, były bezradne i wymagały opieki ojca. Samiec był wyjątkowo troskliwy, zbierał wpadnięte larwy z gniazda i ponownie je umieszczał w gnieździe. A także przeniósł larwy w inne miejsce, przez ten czas samiec nie pobierał żadnego pokarmu, gdyż był bardzo zajęty opieką swojego potomstwa. Ikra się wykluła w 100%, masa przecinków wisiała pod gniazdem, bezradnie ruszały się ogonkami, gdyż miały jeszcze zapas woreczka żółciowego i jeszcze nie umiały samodzielnie pływać. Wtedy dostrzegłem pierwsze martwe młode, w ilości 2-3 szt, samiec je zbierał i umieszczał je w gnieździe, a te ponownie spadały na dno, i na okrągło próbował martwe maluchy z powrotem umieszczać. Uznałem, że brakuje młodym powietrza, gdyż młode bojowniki jeszcze nie mają wykształconego labiryntu, który dopiero się rozwija w 10-tym tygodniu życia młodych. Umieściłem więc zatem napowietrzanie, samiec uznał to jako zagrożenie i przeniósł swoje młode w inne miejsce z dala od bąbelek.
Po dwóch dniach młode już zrobiły się większe, miały widoczny zarys ciała i widać już było u nich oczka. Zaczęły także coraz śmielej uciekać z gniazda, samiec miał niemały kłopot z nimi, gdyż co chwilę zaczął je wyłapywać i umieszczać w gnieździe, tylko po to żeby młode znowu uciekały z niego. W naturze w takim czasie rola samca się kończy, gdyż młode bojowniki wypływają na szeroki świat rozpoczynając samodzielne życie. Postanowiłem więc odłowić samca, i odtąd młode będą musiały już bez niego sobie radzić.